top of page

Wywiad z Małgorzatą Ciesielską-Gułaj - wokalistką Dzikich Jabłek

Słowiańskie melodie i afrykańskie rytmy splatają się w ich muzyce, tworząc zupełnie nową jakość. Ich twórczość wywołuje mieszaninę nostalgii i radości, przenikając przez rozedrgane dźwiękami djembe ciało aż do wnętrza słowiańskiego serca. Jest ich sześcioro, wszyscy charakterni i nieco dzicy… to właśnie Dzikie Jabłka! Wśród melodii i rytmów płynie wyjątkowy biały głos Gosi Gułaj. Z wokalistką zespołu Dzikie Jabłka rozmawia Agata Żyźniewska.

 

Jak się zaczęła historia twojego śpiewania?

Tak naprawdę śpiewałam od dziecka, w różnych sytuacjach - w szkole, kościele i przy ogniskach. Nie nazwałabym tego jednak występami. Natomiast moja przygoda sceniczna rozpoczęła się podczas pobytu w Szkocji, gdzie w kilka osób założyliśmy zespół „The Bridge”. To był rok 2006. Graliśmy na polskich imprezach „do śledzika”, oprócz mnie śpiewała koleżanka, był też gitarzysta, basista i perkusista. Wspominam te czasy ze wzruszeniem.

 

Miałaś już wtedy doświadczenie wokalne?

Zawsze lubiłam śpiewać, ale nie mogłam się nauczyć. Był też moment w moim życiu, kiedy zamknęłam się na śpiewanie przez śmierć mamy i inne trudne wydarzenia. Dosłownie nie mogłam wydobyć z siebie głosu, uwiązł mi w gardle na kilka lat.

Ale powrócił?

Powolutku. Z zespołu grającego muzykę afrykańską odeszła wokalistka, więc zgłosiłam się, ale mnie nie chcieli. Jeździłam z nimi jako groupie, od czasu do czasu nieśmiało proponowałam, że mogę zaśpiewać, ale wciąż nie przejawiali zainteresowania. Trudno mi było to zaakceptować, szukałam jakiegoś potwierdzenia swoich umiejętności, żeby nabrać wiary, że warto je rozwijać. Ale świat nie dawał mi tego komfortu. Mój mąż nie ułatwił sprawy, mówiąc: „Jak ja mam cię komplementować, jak nie ma za co”. Wkurzyłam się i pomyślałam: „Ja im pokażę!”.

Zmotywowało cię coś, co miało cię demotywować…

Tak! W 2010 roku pojechałam na pierwsze warsztaty śpiewu białego. To był absolutny przełom. Tam to coś, czego nie mogłam złapać przez tyle lat, przyszło samo. Śpiew biały jest naturalny, polega na tym, że po prostu pozbywasz się blokad, które stają ci na drodze do naturalnego głosu.

Co te warsztaty zmieniły w tobie?

Przed nimi miałam przekonanie, że do niczego się nie nadaję. Nie miałam pracy. Bartek chodził na próby City Bum Bum, a ja zostawałam w domu z dwuletnim synkiem. Miałam coś w rodzaju depresji. I wtedy, na tych warsztatach, coś się stało. Odkryłam, że mogę i umiem śpiewać. Pamiętam, że jednym z wyraźnych dowodów przełomu był fakt, że Bartek wreszcie komplementował mój śpiew.

 

Doczekałaś się!

Ale na komplementach się nie skończyło! Zaczął przygrywać mi na afrykańskich instrumentach i oboje zorientowaliśmy się, że te dwa światy – słowiańskich śpiewów i afrykańskich rytmów – zaskakująco do siebie pasują.

Jakie były Twoje pierwsze doświadczenia sceniczne po odkryciu śpiewu białego?

Damian, który gra u nas na gitarze, basie, bębnach i balafonie, pracował wówczas w firmie sprzedającej klamki. Zaprosił nas na targi, na których wraz z nim mogliśmy zaprezentować kawałek naszej muzyki. Damian z Bartkiem grali na bębnach (wtedy tylko djembe), a ja śpiewałam „Jasiejka” i inne piosenki, których już teraz nie ma w repertuarze Dzikich Jabłek. Następną okazją było otwarcie Nasiadowni Starej Szwalni w Łodzi. Graliśmy na imprezie z okazji tego otwarcia. Właśnie tam poznaliśmy Marysię Stępień, naszą skrzypaczkę, oraz Przemka Bogusławskiego – członków kapeli „Gęsty Kożuch Kurzu” (tegorocznych zwycięzców Nowej Tradycji!). Oboje dołączyli do formującego się zespołu. Zaprosiliśmy też Dawida Konieckiego, bębniarza z City Bum Bum, żeby było więcej bębnów. Przyszedł i zaczął grać.

Który moment widzisz jako narodziny zespołu?

Byliśmy zespołem wiosną 2011 roku, ale nie mieliśmy jeszcze nazwy. Opracowaliśmy pięć kawałków i zaprezentowaliśmy je na pierwszym koncercie, który zmobilizował nas do wymyślenia nazwy „Dzikie Jabłka”. Nieskromnie przyznam, że ja wymyśliłam tę nazwę. To był koncert w ogródku kawiarnianym przy Pasażu Schillera, organizowany przez Plaster Łódzki w noc świętojańską. Przemek nie mógł grać, więc poprosiliśmy o zastępstwo Damiana.

 

 

Co zagraliście?

„Jasiejka”, „Pada deszczyk”, „Grają gracyki”, „Byśki” i „Wiwat”, który gramy do dziś. Pierwszy raz wystąpiliśmy w pełnym składzie przed publicznością. Zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci. Przyszli znajomi, rodzina, ale też zupełnie nieznani nam ludzie.

Czułaś tremę?

Ja nigdy nie miałam problemów z tremą. Od zawsze dobrze czuję się na scenie. Wiele razy prowadziłam jako nastolatka zajęcia dla dzieci, jestem pilotem wycieczek zagranicznych, więc przyzwyczaiłam się do przemawiania do dużych grup ludzi.

 

Co cię napędza w pracy z Dzikimi Jabłkami?

Radość. Odbieram pracę nad tą muzyką jako coś, co towarzyszy radości. Ja nie umiem ciężko pracować, bo z natury jestem leniwa, więc tutaj do działania motywuje mnie coś innego – ta radość właśnie. Odbieram to też na poziomie duchowym. Dla mnie działalność Dzikich Jabłek i moja obecność na scenie są przejawem czegoś więcej, niż po prostu sumą nas.

Po pierwszych koncertach zazwyczaj przychodzi moment, kiedy granie, śpiew i scena stają się czymś naturalnym i oswojonym. Pamiętasz taki przełom u was?

Tak, dla mnie to były Mikołajki Folkowe. Wymyśliliśmy, że na nie pojedziemy, zgłosiliśmy się, a organizatorzy przyjęli naszą kandydaturę. Schody zaczęły się, kiedy Przemek powiedział, że nie może z nami jechać. Ponownie poprosiliśmy Damiana o zastępstwo, i wtedy Damian został z nami na stałe.

Czy to wtedy wyklarował się ostateczny skład zespołu?

W 2013 roku dołączyła do nas jeszcze Sylwia. Pierwszy występ w pełnym, obecnym składzie, miał miejsce na Mikołajkach Folkowych w 2013 roku, kiedy zdobyliśmy pierwszą nagrodę. To był dla nas szok!

Pierwszy duży sukces! I cały czas je odnosicie. Waszym wielkim atutem jest łączenie różnych rodzajów muzyki, a czy między wami, członkami zespołu, też są tak wyraziste różnice?

Jesteśmy różni, każdy z nas odznacza się dużym temperamentem, ale osiągnęliśmy pewną harmonię. Bardzo mi odpowiada energetyka naszego zespołu. Bywają konflikty, ale zawsze twórcze i zdrowo rozwiązywane. Świadczą o iskrze w zespole. Nikt nie jest skrajnie uparty, wszyscy są skłonni do kompromisów. Zdrowa atmosfera bierze się też stąd, że nie ma poukrywanych problemów, czujemy się ze sobą swobodnie. Każdy ma swoją rolę, czuje się potrzebny.

 

 

Jak rozkładają się role?

Damian ma w sobie dużo spontaniczności w muzycznej ekspresji, Marysia stoi na straży zgodności z tradycją (żebyśmy za bardzo nie spłycali polskiej tradycji ludowej), choć czasem bawimy się konwencją i kiczem. Bartek jest liderem, trochę czasem „złym policjantem”, osobą decyzyjną w momentach niezdecydowania, ma koncepcje aranżacji. Dawid łagodzi konflikty, jest przeciwwagą dla uporu Sylwii. Pilnuje też, żeby zachowywać minimalizm w wyborze instrumentów – żeby nie było ich za dużo. Sylwia to tytanka pracy i niezwykle rzetelna osoba. Że końcówka do przećwiczenia, że pauza do dopracowania, przejdźmy jeszcze raz ten break. Dąży do tego, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. W końcu to najlepsza djembe-folka w Polsce, rdzenni mistrzowie djembe chwalą ją za precyzję.

 

 

A Ty?

A ja? Czasem mam wrażenie, że tylko śpiewam i dlatego bardzo się cieszę, że oni chcą ze mną grać. Ale czuję też, że troszczę się o nich i trochę traktuję ich jak matka swoje dzieci. W relacjach jestem urodzonym typem mediatora. Daję inspirację, co robić w przyszłości, rysuję szeroką perspektywę. 

 

 

I co planują Dzikie Jabłka?

Jesteśmy w bardzo ważnym dla nas momencie. Wydajemy pierwszą płytę! Zorganizowaliśmy kampanię crowdfundingową, żeby stało się to możliwe. W planach jest krążek, ale też profesjonalny teledysk. To dla nas kolejny kamień milowy w rozwoju. Cieszę się, że ludzie będą mogli słuchać naszej muzyki, że zawędruje pod strzechy. Całemu temu procesowi towarzyszy ogrom radości.

 

 

Można nabyć krążek już teraz?

Tak, płyta jest już nagrana i prowadzimy jej przedsprzedaż, żeby pokryć koszty produkcji. Można ją kupić na https://polakpotrafi.pl/projekt/dzikie-jablka-wydaja - akcja trwa do poniedziałku.

Dziękuję ci za rozmowę i trzymam kciuki za dalszy rozwój kariery Dzikich Jabłek!

Dziękuję!

bottom of page